środa, 8 czerwca 2016

Dax Riggs | Deadboy and the Elephantmen

Dla wnerwionych ludzi zalecam koszenie trawnika. Mi pomogło.

Po długim namyśle i blokadzie pisarskiej, która trwała dwa dni wybór padł jednak na Daxa Riggsa i jego zespół, czy raczej jeden z jego zespołów, Deadboy and the Elephantmen. Zdecydowałem się połączyć oba te elementy w jednym poście, ponieważ dwa posty o jednej osobie to ekonomiczna zbrodnia.


Informacja dla osób z blokadą: nie piszcie. Mimo że człowiek ma czasem parcie na wrzucenie nowego posta, bo towarzyszy mu poczucie, że ciągle olewa bloga, nie powinien pisać na siłę.
To dosyć "oczywista oczywistość, ale warto czasem o niej wspomnieć. Zamiast tego można np. obejrzeć interesujący film.
Przedwczoraj obejrzałem "Birdmana". Jest to komediodramat o aktorze, który grał superbohatera
o pseudonimie Birdman w adaptacjach filmowych komiksu. Ma żal do ludzi, że wszyscy już zapomnieli kto znajduje się pod maską "człowieka ptaka". Główny bohater, którego imienia niestety (o ironio) nie pamiętam, zalożył teatr, aby zaistnieć pod swoim własnym nazwiskiem.
Film porusza pewne nieco filozoficzne zagadnienia, które można wyczuć lub nie, ale pójdę na łatwiznę
i dokładnie Wam ich nie wskażę. I to by było na tyle z fabuły. Co ciekawe, soundtrack filmu opiera się w 95% na perkusji. To był główny powód, dla którego sięgnąłem po "Birdmana".
Kolejna rzecz, która mi się podobała to praca kamery, albowiem podczas oglądania miało się wrażenie ciągłego podążania za bohaterami. Interesujące było również zatarcie granicy pomiędzy filmem, teatrem
i rzeczywistością. "Birdman" to pozycja niezwykle ciekawa i z całą pewnością warta obejrzenia.

Wiedzieliście, że istnieją lody o smaku sernika? Kto by pomyślał.


Na blokadę dobrym lekarstwem jest też spotkanie z przyjaciółmi. Wczoraj poszliśmy do Cybermachiny, czyli takiego baru z konsolami i planszówkami urządzonego (niespodzianka) tematycznie w stylu gier. Oprócz gier mają też, rzecz jasna, alkohol,a wszystkie noszą nazwy nawiązujące do postaci z gier lub gier w samych sobie. Napoje bezalkoholowe też tam znajdziecie. Wybór sięga od różnych wymyślnych drinków po zwykłe napoje jak herbata, kawa lub sok.
Tym razem piłem sok z lodem. Nie śmiejecie się, ostatnio ciągle coś z kimś piję i trochę mi się to już znudziło. Docelowo przyszliśmy na quiz, który odbywa się co wtorek. Nie zapowiadało się na to,
że będziemy mieli przeciw komu grać, ale na chwilę przed rozpoczęciem pojawiła się piątka chętnych, która utworzyła trzy drużyny. Wyobraźcie sobie miny ich i prowadzącego gdy zobaczyli 9-osobową drużynę.
To zaskoczenie zmieszane z przerażeniem... Dość zabawny widok.
Rywalizacja była zacięta. Nadal jestem pełen podziwu dla pary, która miała zaledwie 1 punkt mniej od nas. Oczywiście rozwaliliśmy ten quiz, bo mając tyle osób znających się na różnych rzeczach ciężko by było czegokolwiek nie trafić.
Za wygraną poszliśmy na pizzę, bo jakby inaczej. Szczerze polecam Cybermachinę, to jedno
z najfajniejszych miejsc w moim mieście.
Sądzę, że już starczy Wam szczegółów z mojego życia prywatnego, więc przejdę do naszego nieszczęsnego muzyka, którego przecież w głównej mierze powinien dotyczyć ten post.
Co zabawniejsze wszystkich informacji szukam na bieżąco, także sam będę miał niezłą niespodziankę co do osoby Daxa Riggsa.
Mój stan wiedzy na jego temat zamyka się w stwierdzeniu, że wiem, że jest on niedocenianą legendą,
o której wie niewiele osób. Jak na wstęp przed wstępem (przedmowę?) tyle informacji powinno Wam wystarczyć.


Jak podaje oficjalną strona: postapokaliptyczny folk rock Daxa Riggsa pochodzi z bagien południowej Luizjany. Zaczynając od sludge metalowej kapeli Acid Bath jako nastolatek,
(poprzez coś czego nie będę przekładał na polski) gothic dixie-fried trash rock w Deadboy and the Elephantmen, Dax supportował tak różnych artystów jak zespół Queens of the Stone Age lub (nieznanego mi) Leona Russela. Niczym (znany mi) Leadbelly z diabłem na plecach Dax gra muzykę outsiderów, muzykę dla umierającego radia w piwnicy kończącego się świata.
Jak łatwo się domyślić, jego teksty są raczej mroczne, krążące wokół tematyki życia i śmierci, zaświatów i samotności czy sił nadnaturalnych. To wszystko oprawione w nastrojowe gitary, proste do zagrania, ale bardzo melodyjne, minimalistyczne, pulsujące bębny i wyśpiewane niezwykle charyzmatycznym, niesamowitym i potężnym głosem słowa sprawiaja, że Dax Riggs jest artystą, w którego sztukę chce się zagłębiać, niekoniecznie w gorsze czy melancholijne dni.

Kariera muzyczna Daxa jest całkiem barwna, jeśli można tak powiedzieć. Zaczęła się od thrash metalowej kapelki Corruption, której był w frontmanem w swoich nastoletnich latach. Grali tam jedynie covery i nie zagrali żadnego poważnego koncertu. Brzmi zupełnie jak mój pierwszy zespół...



Kolejnym zespołem była Golgotha, która stworzyła podstawę dla uformowanej później legendarnej grupy Acid Bath. Pod nazwą Golgotha ukazała się jedynie EPka pt. "Wet Dreams
of the Insane".
Wlasciwa już grupa Acid Bath funkcjonowała w latach 1991-1997. Jej brzmienie stanowiło niecodzienne połączenie gatunków takich jak sludge metal, swamp blues, doom metal, hard core punk i psychodelia (kto wymyśla te wszystkie nazwy?). Odznaczała się również kreatywnymi
i charakterystycznymi tekstami, których tematyka oscylowała głównie wokół śmierci
i narkotyków. Acid Bath rozpadło się po śmierci jednego z członków zespołu.


Przez ostatnie 2 lata funkcjonowania Acid Bath Dax Riggs kreował projekt muzyczny o nazwie Daisyhead and the Moonkrickets, który jednak nigdy nie ruszył. Wiadomo jednak o istnieniu 2 albumów: "Skeletal Circus Derails"oraz "A Self-Titled 14-Track Album".

Pierwszym zespołem po rozpadzie Acid Bath, ktory wydał oficjalne nagrania był Agents of Oblivion. Było to demo zawierające 5 piosenek.  Zespół, w którego skład wchodził m.in. gitarzysta Acid Bath rozpadł się niedługo po trasie koncertowej promującej album "Agents
of Oblivion".


I w końcu nadszedł czas na Deadboy and the Elephantmen. Zespół był aktywny 7 lat, począwszy od roku 2000. Początkowo solowy projekt Daxa Riggsa z czasem urósł do pełnoprawnego zespołu, w którym nastąpiło kilka rotacji w składzie. Niekiedy Deadboy and the Elephantmen występowało jako duet z perkusistką Tessie Brunet. Pierwszy album wydany w 2002 roku nosił nazwę "If This Is Hell Then I'm Lucky". Podobno swojego czasu był dość ciężki do zdobycia. Na kolejnym wydanym 3 lata później albumie "We Are Night Sky" skład skurczył się do rozmiarów duetu Riggsa i Brunet. To właśnie od tej strony poznałem Deadboy and the Elephantmen
i uważam, że 2 muzyków w zupełności wystarczyła do stworzenia dobrej płyty. Nagranie to zawiera kompozycje w ujęciu zarówno rockowym, jak i bardziej akustycznym i nieco folkowym. Moje ulubione pozycje to: "What The Stars Have Eaten", "Evil Friend" i "Stop, I'm Already Dead", które wykorzystano jako intro w serialu "iZombie".


Po rozpadzie Deadboy and the Elephantmen Dax Riggs zdecydował się wydawać kolejne nagrania pod własnym nazwiskiem (początkowo jednak chciał grać pod chyba najdłuższą nazwą jaką zdołał wymyślić, mianowicie T-Daks & His White Plastic Soul and Dax Riggs). Tak otrzymaliśmy "We Sing of Only Blood or Love" w 2007 oraz 3 lata później "Say Goodnight to the World".

Z pierwszego albumu lubię i mogę polecić w celu zapoznania się z pracą solową Daxa Riggsa: "Demon Tied To A Chair In My Brain", "Didn't Know Yet What I'd Know When I Was Bleeding", "Ghost Movement", "Scarlett of Heaven Nor Hell", "Spinning Song" i "Radiation Blues".

Z "Say Goodnight to the World" na pewno to co popchnęło mnie w stronę muzyki Riggsa, zanim przekonałem się do reszty jego muzyki to: "Let Me Be Your Cigarette", "Say Goodnight to the World", "No One Will Be A Stranger", "Grave Song" (które było "prototypem" poprzedniej piosenki, więc niejako znajduje
i nie znajduje się na płycie jednocześnie), "Gravedirt On My Blue Suede Shoes".

Mam nadzieję, że spodoba się Wam twórczość muzyczna niezwykłego artysty, Daxa Riggsa. Dla ambitnych, istnieje strona z jego poezją, do której link zostawiam Wam --> tu <--.

Hmh. Zgłodniałem. Odmeldowuję się więc. Następny post napiszę jak znajdę inspirację i czas, który będę chciał przeznaczyć na bloga, ponieważ póki co mam wiele ciekawych zajęć i szkoda mi siedzieć przed komputerem.

Życzę miłego dnia/wieczoru/tygodnia i pozdrawiam ludzi czekających na nowe posty mimo mojego "lenistwo-olewactwa" i wynikających z niego braku regularnych wpisów i długich przerw w dostarczaniu nowej muzyki i treści.

Kapitan

1 komentarz: