Od czego by tu zacząć... Nauczyłem się tego grać na gitarze, więc niech będzie.
Ich muzyka to mieszanka rocka garażowego z odrobiną psychodelii oraz popowych melodii. Bardzo przyjemny w odbiorze twór. Co jeszcze mnie w nich urzekło? Prostota. Prostota gry na bębnach Jamin'a. Jego beaty brzmią na naprawdę nieskomplikowane, ale idealnie pasują do ich stylu. Momentami jednak perkusista pokazuje, że nie jest jakimś tam amatorem i wplata bardziej skomplikowane przejście (jeśli ktoś miałby wątpliwości, czy się naśmiewam,
Kudłaty człowiek z ogonem i jego mniej kudłaty i bez ogona brat. Oto JEFF The Brotherhood. Braterski duet Jamin`a i Jake`a Orrall.
Co w nich takiego specjalnego i co ty w nich widzisz? - zapytała się mnie kumpela - Mnie nie porywają. Co ja w nich widzę? Dobry i minimalistyczny zespół, który daje czadu. I tyle.
czy doceniam jego styl gry, to doceniam).
Podoba mi się także koncept grania w dwójkę bez bassu i to, że Jake jest w stanie zapełnić przesterem i głębokim brzmieniem swojej gitary całą przestrzeń, nie pozostawiając dziur
w dolnym rejestrze. Interesującym faktem jest również to, że gitarzysta zdjął trzy wyższe struny, zostawiając tylko trzy najgrubsze. Podobno opanowanie sześciu strun było dla niego zbyt trudne i nauczył się grać w ten sposób. Moim zdaniem wyszło mu to na dobre, gdyż ograniczenia prowadzą do kreatywności. Oprócz fuzza (rodzaj przesteru) używa także takich efektów gitarowych jak flanger i popularna kaczka (wah), które dodają kolejny element urozmaicający jego brzmienie.
Niezbyt wybitny wokal (w pozytywnym znaczeniu) również dodaje uroku zespołowi.
Oczywiście jako gitarzysta/basista muszę się pozachwycać nad samym wyglądem gitary Jake'a (widoczna na zdjęciu ciut niżej). Taki piękny tani biały Ibanez z wymalowanym na czarno imieniem jego brata (który z czasem starł się i zostało tylko słowo "Jam"). Niestety ktoś postanowił ją sobie przywłaszczyć razem ze wzmacniaczem i headem. W tym wypadku starszy
z braci był zmuszony poszukać nowego narzędzia zniszczenia i udał się do niejakiego Dave Johnson'a ze Scale Model Guitars, który zbudował dla niego customową gitarę. Wygląda ciekawie i na swój sposób nawet mi się podoba.
Duet, czy nie duet, oto jest pytanie.
JEFF The Brotherhood startowali jako duet, ale ostatnimi czasy awansowali do rangi kwartetu, a gitara Jake'a zyskała 3 dodatkowe struny. Dwoje dodatkowych członków to pani grająca na keyboardzie i drugi gitarzysta. Podczas występu w internetowej rozgłośni radiowej o nazwie KEXP wystąpili też z basistą na pokładzie. Niestety nie mogę znaleźć informacji o ich tożsamości. Nagrali razem album w tym roku ("Wasted On The Dream"), gdzie surowe granie ustępuje raczej miejsca popowym melodiom. Z jednej strony dobrze, że zespół eksperymentuje i robi coś nowego, ale z drugiej chyba raczej wolę ich ostrzejszą, aniżeli zmiękczoną wersję.
Przyszła pora na paręnaście utworów, których moim zdaniem warto posłuchać,
aby zapoznać się z zespołem (albo po prostu mi się spodobały).
aby zapoznać się z zespołem (albo po prostu mi się spodobały).
Heavy Damage ( <=== dla ciekawych - okładkę zrobił niejaki Gunshoo)
Heavy Krishna
Bone Jam
Mellow Out
Shredder
Melting Place ( <=== 1:25 - 1:55 - arcydzieło)
Beastmaster 420
Particle Beam Dream
U Got The Look ( <=== jeśli ktoś zastanawia się o jaki ogon chodzi, to tutaj można zobaczyć)
Hey Friend
Ripper
Bummer
Screaming Banshee
Hypnotic Mind
Leave Me Out
Staring At The Wall
In My Dreams ( <=== jedyny utwór gdzie wokalnie udziela się prawdopodobnie keyboardzistka, wyszło świetnie)
Black Cherry Pie ( <=== fletnia pana stanowi interesujący dodatek w utworze)
I Dream Of Jake And Jamin
Mam wrażenie, że dzisiaj się rozpisałem (albo sporo miejsca zajmuje lista utworów). Zostawiam Was z moim kolejnym ulubionym zespołem (tak, poznałem ich na dobrą sprawę dopiero w tym tygodniu, ale czy to istotne?).
Cześć, do kolejnego piątku prawdopodobnie,
Kapitan
P.S. Przypadkiem wpadłem na pewien zespół i okazało się, że gra w nim perkusista JTB (a w zasadzie grał, bo niestety się rozpadli), a w dodatku zespół ma powiązanie z filmem "Scott Pilgrimm vs. The World" (ich utwór znajduje się w soundtracku), co mnie bardzo uradowało. Nie wiem, czy zainteresuje mnie na tyle, żeby poświęcić mu oddzielny post, więc wspominam o nim już za kulisami po programie, że tak się wyrażę. Zespół nazywa się Be Your Own Pet, gra coś co można określić jako połączenie punka z indie. W każdym razie zdecydowanie polecam. To mniej więcej tyle, ile zdążyłem przesłuchać: Adventure, Bicycle, Bicycle You Are My Bicycle, The Kelly Affair, Zombie Graveyard Party, Wildcat. Podoba mi się głos wokalistki i ich styl. Be Your Own Pet są zdecydowanie godni polecenia.
Bone Jam
Mellow Out
Shredder
Melting Place ( <=== 1:25 - 1:55 - arcydzieło)
Beastmaster 420
Particle Beam Dream
U Got The Look ( <=== jeśli ktoś zastanawia się o jaki ogon chodzi, to tutaj można zobaczyć)
Hey Friend
Ripper
Bummer
Screaming Banshee
Hypnotic Mind
Leave Me Out
Staring At The Wall
In My Dreams ( <=== jedyny utwór gdzie wokalnie udziela się prawdopodobnie keyboardzistka, wyszło świetnie)
Black Cherry Pie ( <=== fletnia pana stanowi interesujący dodatek w utworze)
I Dream Of Jake And Jamin
Mam wrażenie, że dzisiaj się rozpisałem (albo sporo miejsca zajmuje lista utworów). Zostawiam Was z moim kolejnym ulubionym zespołem (tak, poznałem ich na dobrą sprawę dopiero w tym tygodniu, ale czy to istotne?).
Cześć, do kolejnego piątku prawdopodobnie,
Kapitan
P.S. Przypadkiem wpadłem na pewien zespół i okazało się, że gra w nim perkusista JTB (a w zasadzie grał, bo niestety się rozpadli), a w dodatku zespół ma powiązanie z filmem "Scott Pilgrimm vs. The World" (ich utwór znajduje się w soundtracku), co mnie bardzo uradowało. Nie wiem, czy zainteresuje mnie na tyle, żeby poświęcić mu oddzielny post, więc wspominam o nim już za kulisami po programie, że tak się wyrażę. Zespół nazywa się Be Your Own Pet, gra coś co można określić jako połączenie punka z indie. W każdym razie zdecydowanie polecam. To mniej więcej tyle, ile zdążyłem przesłuchać: Adventure, Bicycle, Bicycle You Are My Bicycle, The Kelly Affair, Zombie Graveyard Party, Wildcat. Podoba mi się głos wokalistki i ich styl. Be Your Own Pet są zdecydowanie godni polecenia.