piątek, 25 września 2015

JEFF The Brotherhood

My name is Jeff.


Od czego by tu zacząć... Nauczyłem się tego grać na gitarze, więc niech będzie.

Kudłaty człowiek z ogonem i jego mniej kudłaty i bez ogona brat. Oto JEFF The Brotherhood. Braterski duet Jamin`a i Jake`a Orrall.
Co w nich takiego specjalnego i co ty w nich widzisz? - zapytała się mnie kumpela - Mnie nie porywają. Co ja w nich widzę? Dobry i minimalistyczny zespół, który daje czadu. I tyle.

Ich muzyka to mieszanka rocka garażowego z odrobiną psychodelii oraz popowych melodii. Bardzo przyjemny w odbiorze twór. Co jeszcze mnie w nich urzekło? Prostota. Prostota gry na bębnach Jamin'a. Jego beaty brzmią na naprawdę nieskomplikowane, ale idealnie pasują do ich stylu. Momentami jednak perkusista pokazuje, że nie jest jakimś tam amatorem i wplata bardziej skomplikowane przejście (jeśli ktoś miałby wątpliwości, czy się naśmiewam,
czy doceniam jego styl gry, to doceniam).

Podoba mi się także koncept grania w dwójkę bez bassu i to, że Jake jest w stanie zapełnić przesterem i głębokim brzmieniem swojej gitary całą przestrzeń, nie pozostawiając dziur
w dolnym rejestrze. Interesującym faktem jest również to, że gitarzysta zdjął trzy wyższe struny, zostawiając tylko trzy najgrubsze. Podobno opanowanie sześciu strun było dla niego zbyt trudne i nauczył się grać w ten sposób. Moim zdaniem wyszło mu to na dobre, gdyż ograniczenia prowadzą do kreatywności. Oprócz fuzza (rodzaj przesteru) używa także takich efektów gitarowych jak flanger i popularna kaczka (wah), które dodają kolejny element urozmaicający jego brzmienie.

Niezbyt wybitny wokal (w pozytywnym znaczeniu) również dodaje uroku zespołowi.

Oczywiście jako gitarzysta/basista muszę się pozachwycać nad samym wyglądem gitary Jake'a (widoczna na zdjęciu ciut niżej). Taki piękny tani biały Ibanez z wymalowanym na czarno imieniem jego brata (który z czasem starł się i zostało tylko słowo "Jam"). Niestety ktoś postanowił ją sobie przywłaszczyć razem ze wzmacniaczem i headem. W tym wypadku starszy
z braci był zmuszony poszukać nowego narzędzia zniszczenia i udał się do niejakiego Dave Johnson'a ze Scale Model Guitars, który zbudował dla niego customową gitarę. Wygląda ciekawie i na swój sposób nawet mi się podoba.



Wróćmy jednak do samej muzyki. Do tej pory bracia wydali 8 albumów, ale niestety udało mi się znaleźć w sieci zaledwie 4 z nich. Całościowo były dobre. Miały i ostre rockowe kawałki, i lżejsze wpadające w ucho. Nie wszystkie przypadły mi do gustu, ale była ich zdecydowana większość. Owe albumy to "Heavy Days", od którego zacząłem, następnie "We Are The Champions", "Wasted On The Dream" i "Hypnotic Nights". Zdecydowanie polecam dwa pierwsze, mnie na prawdę urzekły.

Duet, czy nie duet, oto jest pytanie.
JEFF The Brotherhood startowali jako duet, ale ostatnimi czasy awansowali do rangi kwartetu, a gitara Jake'a zyskała 3 dodatkowe struny. Dwoje dodatkowych członków to pani grająca na keyboardzie i drugi gitarzysta. Podczas występu w internetowej rozgłośni radiowej o nazwie KEXP wystąpili też z basistą na pokładzie. Niestety nie mogę znaleźć informacji o ich tożsamości. Nagrali razem album w tym roku ("Wasted On The Dream"), gdzie surowe granie ustępuje raczej miejsca popowym melodiom. Z jednej strony dobrze, że zespół eksperymentuje i robi coś nowego, ale z drugiej chyba raczej wolę ich ostrzejszą, aniżeli zmiękczoną wersję.

Przyszła pora na paręnaście utworów, których moim zdaniem warto posłuchać,
aby zapoznać się z zespołem (albo po prostu mi się spodobały).

Heavy Damage ( <=== dla ciekawych - okładkę zrobił niejaki Gunshoo)
Heavy Krishna
Bone Jam
Mellow Out
Shredder
Melting Place ( <=== 1:25 - 1:55 - arcydzieło)
Beastmaster 420
Particle Beam Dream
U Got The Look ( <=== jeśli ktoś zastanawia się o jaki ogon chodzi, to tutaj można zobaczyć)
Hey Friend
Ripper
Bummer
Screaming Banshee
Hypnotic Mind
Leave Me Out
Staring At The Wall
In My Dreams ( <=== jedyny utwór gdzie wokalnie udziela się prawdopodobnie keyboardzistka, wyszło świetnie)
Black Cherry Pie ( <=== fletnia pana stanowi interesujący dodatek w utworze)
I Dream Of Jake And Jamin

Mam wrażenie, że dzisiaj się rozpisałem (albo sporo miejsca zajmuje lista utworów). Zostawiam Was z moim kolejnym ulubionym zespołem (tak, poznałem ich na dobrą sprawę dopiero w tym tygodniu, ale czy to istotne?).

Cześć, do kolejnego piątku prawdopodobnie,
Kapitan

P.S. Przypadkiem wpadłem na pewien zespół i okazało się, że gra w nim perkusista JTB (a w zasadzie grał, bo niestety się rozpadli), a w dodatku zespół ma powiązanie z filmem "Scott Pilgrimm vs. The World" (ich utwór znajduje się w soundtracku), co mnie bardzo uradowało. Nie wiem, czy zainteresuje mnie na tyle, żeby poświęcić mu oddzielny post, więc wspominam o nim już za kulisami po programie, że tak się wyrażę. Zespół nazywa się Be Your Own Pet, gra coś co można określić jako połączenie punka z indie. W każdym razie zdecydowanie polecam. To mniej więcej tyle, ile zdążyłem przesłuchać: Adventure, Bicycle, Bicycle You Are My Bicycle, The Kelly Affair, Zombie Graveyard Party, Wildcat. Podoba mi się głos wokalistki i ich styl. Be Your Own Pet są zdecydowanie godni polecenia.

piątek, 18 września 2015

Monster Machismo

Pewnego słonecznego dnia, Kapitan przemierzał suchego przestwór oceanu, gdy w oddali zobaczył matematyczną skałę. "Co to ma być, do kroćset?!" - pomyślał. Wtem jego oczom ukazał się wspaniały Potwór Machismo.


Cześć! Znalazłem ostatnio nietypowy (przynajmniej dla mnie) zespół. Jest to jedna z pierwszych math rockowych kapel, które poznałem. Czym jest math rock? Jest to gatunek muzyczny,
który powstał w późnych latach 80-tych. Charakteryzuje się nietypowymi skomplikowanymi strukturami muzycznymi, zróżnicowaną dynamiką i często jest oparty na gitarowych riffach. Tak, zerżnąłem to z Wikipedii. Ten gatunek najprościej opisać jako połączenie indie rocka
z rockiem progresywnym. ( <=== To też.)

W skład Monster Machismo wchodzą: Dan Drake na gitarze i wokalu, a okazyjnie także na mandolinie, Sam Judd za bębnami i basista o nieznanej tożsamości. W chwili obecnej zespół jest w stanie zawieszenia. Podobno jego członkowie rozstali się z powodu szkoły. Dan założył projekt pod nazwą The Dan Drake Ensemble, a Sam dołączył do Cattle Drums, gdzie udziela się wokalnie i okazjonalnie pogrywa na gitarze lub perkusji. Losy tajemniczego basisty nadal pozostają zagadką.

O samym zespole nie ma zbyt wiele informacji (widocznie jest bardzo niszowy), więc opowiem pokrótce o moich wrażeniach po przesłuchaniu wszystkiego, co znalazłem. Ich muzyka jest po prostu cudowna. Owszem, jest skomplikowana i chwilami brzmi jak jeden wielki jazgot,
ale to połączenie harmonii i dysharmonii tylko nadaje jej charakteru. Cóż, takie rzeczy trzeba lubić, żeby czerpać przyjemność z ich słuchania. Ja czerpię. Połamane rytmy, cudowne melodie
i wrażenie chaosu w tym wydaniu zdecydowanie do mnie przemawiają. Niestety często bywa tak, że ciekawe projekty rozpadają się po krótkim okresie czasu i wydają zaledwie jeden album oraz kilka pojedynczych utworów, tak jak to było w przypadku omawianego dziś Monster Machismo. Ów 'jeden album' nosi tytuł "Aye Aye Porcupine" i został wydany w 2009 roku własnym nakładem. Zawiera zaledwie 5 utworów, których łączny czas trwania wynosi niecałe 17 i pół minuty.
Resztę ich utworów niezawartych na albumie można znaleźć na bandcampie zespołu.
"Marbles Grey Spots" jednakże nie znajdziecie prawdopodobnie nigdzie indziej jak na youtube.


Momentami zabawnie patrzy się na ruchy rąk perkusisty podczas jego nietuzinkowej
i energicznej gry. Jak to ujęła moja znajoma perkusistka (którą możecie kojarzyć
z poprzedniego postu - to ta od komiksu i rysowania): "no właśnie, niby jest jakieś metrum, ale to wszystko jakoś tam szaleje". Poza tym, podoba mi się praca gitar w utworach Monster Machismo. Nie można zapomnieć też o wokalu. Stosunkowo silny i ostry głos wokalisty moim zdaniem świetnie pasuje do koncepcji zespołu, chociaż gdy czytałem komentarze w serwisie youtube, niektórzy ludzie mieli problemy z zaakceptowaniem jego głosu.

A oto lista pozostałych utworów dla ludzi leniwych, którym nie chce się szukać wszystkiego na bandcampie. Niewykluczone, że jeszcze gdzieś po sieci krążą jakieś kawałki, których tu nie wymieniłem, więc zachęcam do poszukiwań.

Kiss Kiss Pessmist ( <=== drugi po "Time Portal Fiasco" utwór, który wpadł mi w ucho po pierwszym przesłuchaniu albumu)
Tisk Tisk
Moonshine Mashbomb
Terrific Whistler
A Wrinkled Rug Is Hazard
Cynical Icicle Nimble Neanderthal
Sugar Spice And Everything Nice
Me Blindfolded vs. Mike Tyson ( <=== utwór z mandoliną)
Accordion And Tuba ( <=== czyli tytuł mówi sam za siebie)

"Time Portal Fiasco" to zdecydowanie mój ulubiony utwór tego zespołu. Gdyby nie przesłuchiwanie go po co najmniej kilkanaście razy przed włączeniem całego albumu, pewnie nie przekonałbym się do Monster Machismo. 

To tyle na dziś. W zasadzie mam tylko dla Was dobrą radę. Chodźcie spać o ludzkich porach.

Cześć i do następnego piątku (jeśli do tego czasu nie wykituję z powodu zbyt małej ilości snu),
Kapitan

P.S. Tak naprawdę to oficjalnie są duetem. Wszyscy daliście się nabrać.

piątek, 11 września 2015

Kevin MacLeod

Kto?

Geniusz (nie mogłem znaleźć lepszego zdjęcia).

Kim jest Kevin MacLeod? To dobre pytanie. Zanim jednak na nie odpowiem, musicie przebrnąć przez kilka spraw organizacyjnych. Założyłem na Facebooku stronę bloga. Reklama dźwignią handlu, jak to mówią. Może nie zamierzam zakładać biznesu, ale taka strona prawdopodobnie sprowadzi więcej z Was w moje skromne progi (i uczyni mnie jeszcze bardziej szczęśliwym). Poza tym, dzisiejszy post jest w pewien sposób specjalny, w końcu to już piąty wpis,
a w dodatku właśnie stuknęło mi 200 wyświetleń. Dobry powód, żeby przybić sobie piątkę. Oprócz tego na końcu czeka na Was mała niespodzianka przygotowana przez moją znajomą perkusistkę. No, to teraz możemy skupić się na MacLeodzie.

To kim jest ten Kevin MacLeod? Jest to amerykański kompozytor i producent muzyczny, mieszkający obecnie w Nowym Jorku. Coś Wam to mówi? Nie? W takim razie posłuchajcie tego.


Brzmi znajomo? Oczywiście, że tak. Co prawda jest to odświeżona wersja kompozycji Edvard`a Grieg`a z 1879r., a nie twór MacLeoda. W takim razie zapraszam do wysłuchania dzieł naszego wspaniałego kompozytora.

Sneaky Snitch

Scheming Weasel

Cannery ( <=== świetny i uzależniający kawałek)

Cipher

Fluffing a Duck ( <=== uwielbiam to)

Do tej pory kompozytor napisał ok. 2tys. różnorodnych kompozycji, więc postanowiłem wybrać te najbardziej znane i najczęściej wykorzystywane (w filmikach na youtube na przykład).
Ale co jest w nich takiego wspaniałego, poza różnorodnością stylów i gatunków oraz genialnością kompozytora? To, że są za darmo (nie oszukujmy się, wszyscy uwielbiamy darmowe rzeczy). Kevin MacLeod założył stronę internetową 'Incompetech', na której udostępnia swoją muzykę bez żadnych opłat. Co prawda jest jeden mały haczyk, ale nie aż tak znaczący. Jak ktoś chce poczytać, to zapraszam tutaj (i tutaj też), a jeśli nie, to już streszczam. Myk polega na tym,
że nie ma przeszkód do używania muzyki MacLeoda we własnych filmach, grach czy po prostu filmikach na youtube (w największej ilości przypadków). Jedynym wymogiem, który należy spełnić, jest umieszczenie wzmianki o konkretnej formie podanej na stronie w widocznym miejscu a propos wykorzystania utworu we własnym projekcie. Dla leniwych i ciekawskich, wygląda to tak:

Title Kevin MacLeod (incompetech.com) 
Licensed under Creative Commons: By Attribution 3.0
http://creativecommons.org/licenses/by/3.0/

W ten sposób możemy bezpłatnie wykorzystać muzykę MacLeoda do własnych celów. Jeśli kogoś to interesuje, to warunki udostępniania i użytkowania twórczości tego pana ujęte są w licencji zatytułowanej "Creative Commons". Jest też druga opcja, jeśli ktoś chce wykorzystać jego twórczość, a nie wspomnieć, że to dzieło kompozytora. Jest nią licencja "No Attribution".
W tym przypadku należy po prostu mu zapłacić. Proste? Proste.

Bardziej konkretne wykorzystanie muzyki MacLeoda warte uwagi to soundtrack do gry Kerbal Space Program (swoją drogą polecam, jeśli ktoś marzył o zostaniu astronautą i locie w przestrzeń kosmiczną, eksplorację kosmosu i takie tam). Mój przyjaciel wyprowadził mnie z błędu (cześć, Przemek!) i dowiedziałem się, że została ona zaadaptowana przez twórców gry,
a nie do niej stworzona.

Kolejną rzeczą, o której warto wspomnieć, jest film "Royalty Free: The Music of Kevin MacLeod" w reżyserii Ryan`a Camarda. Niestety dokument jest w trakcie nagrywania. Więcej informacji możecie znaleźć i śledzić na bieżąco na stronie projektu na Kickstarterze.

Oczywiście nie można nie wspomnieć o serii Monty Python. Utwór "Monkeys Spinning Monkeys" został wykorzystany w tej oto zapowiedzi występu grupy na żywo. Nie wiem, czy został wykorzystany w samych filmach, nie dotarłem do takiej informacji (jeśli ktoś wie, to proszę
o oświecenie mnie, bo mi teraz głupio).


Po więcej muzyki Kevin'a MacLeod'a zapraszam na jego soundcloud'a oraz oficjalną stronę,
o której już wcześniej wspomniałem. Poza tym bez problemu możecie ją znaleźć na youtube.


Jeśli ktoś ma jakieś pytania, które chciałby zadać kompozytorowi, to śmiało. Wystarczy kliknąć w ten link:
 
https://www.reddit.com/r/IAmA/comments/1mlq82/i_am_kevin_macleod_the_composer_in_millions_of/

I tak oto zbliżamy się do końca, proszę wycieczki. Do końca dnia też, bo w momencie, w którym piszę te słowa na zegarze widnieje już 23:30. Jeszcze dwie rzeczy i finito. Rzecz numer jeden. Obiecana niespodzianka od znajomej perkusistki. Dwu-panelowy komiks w jej wykonaniu. Pomysł należy do kolegi z obozu gitarowego, którego (wcale się nie chwaląc) zainspirowałem.


Taadaa! Nie mogę się powstrzymać, żeby zareklamować jej deviantarta, ponieważ:
a) to moja znajoma, która dzieli się ze mną swoją twórczością, a w takich przypadkach zawsze się ekscytuję (szczególnie jak jeszcze ta osoba ma jakieś zdolności)
b) ma styl, który moim zdaniem jest dla niej charakterystyczny, całkiem przyjemny
c) zazdroszczę umiejętności rysowania
Zrobię to wrzucając linka z rysunkiem, który mi się najbardziej podobał. Myślę, że to dobry punkt wyjścia.
http://tytuska.deviantart.com/art/Kurt-get-the-f-ck-of-my-drums-485562799

Sprawa numer dwa. Chciałem pozdrowić mojego przyjaciela Przemka (cześć, Przemek!),
bo czemu by nie. Uświadomił mnie kim jest Kevin MacLeod, to mu się należy. Wstawiam utwór
z dedykacją (oczywiście, że MacLeod'a), który mi się z nim najbardziej kojarzy.


Teraz mogę spokojnie się pożegnać i pójść spać.

Cześć i dobranoc (lub dzień dobry, jeśli ktoś czyta to w ciągu dnia),
Kapitan

piątek, 4 września 2015

Dinosaur Pile-Up

Gdy byłem mały to lubiłem dinozaury.


Nie wiedziałem, które zdjęcie wstawić, więc wstawiam zdjęcie frontmana z lodówką.

Dinosaur Pile-Up jest projektem, który zrodził się w głowie Matta Biglanda i został wydany na świat w 2007r. po rozpadzie jego poprzedniej kapeli, Mother Vulpine, o której na razie nic mi nie wiadomo. Muzyka DPU to kawał porządnego alternatywnego rocka. Dosłownie kawał. Dlaczego tak twierdzę? Dlatego.



"Traynor" to kawałek, który mnie kupił. Puśćcie sobie to na 'maxa' na głośnikach. Po prostu miażdży. Ale to tylko jedno z oblicz Dinosaur Pile-Up. Oprócz solidnego łomotu mamy również interesujące melodie, które sprawiają, że utwory na długo zapadają w pamięć. Już leci?
To dobrze, teraz mogę zacząć konkretniej opowiadać o zespole.


Dotychczas nagrane albumy, czyli debiutancki "Growing Pains" oraz "Nature Nurture" to dzieło samego Matta, jednakże zespół współtworzą w chwili obecnej perkusista Mike Sheils oraz basista Jim Cratchley. Jako ciekawostkę dodam, że DPU miało niesamowicie wielu basistów, ponieważ było ich aż 5 w ciągu jego istnienia. Kontynuując, na rok 2016 zespół zapowiedział nowy album, "11:11", który po raz pierwszy będzie nagrany przez cały zespół. W sieci można znaleźć tytułowy singiel promujący tą płytę, a niedawno DPU uchyliło nam rąbka tajemnicy i do sieci dostał się kawałek "Grim Valentine", czym jeszcze bardziej podsycili moje oczekiwania na nowy album. Z początku wydał mi się zwyczajny i nie reprezentował sobą nic specjalnego,
ale już po drugim odsłuchaniu siedziałem z bananem na twarzy czekając na jego koniec, żeby znowu móc nacisnąć przycisk 'replay'.


Dlaczego Dinosaur Pile-Up? Matt Bigland w jednym z wywiadów wyjaśnił genezę nazwy zespołu
i muszę przyznać, że jest interesująca.


"I watched the remake of King Kong. Which was pretty bad! It was ages ago, before this band, or even the idea of this band ever existed. Anyway, there was this part in it where this stampede of dinosaurs, the front one is shot in the leg or something, and it trips up, and then all these huge dinosaurs trip up, roll down this hill, and it just ends up in this massive pile up, and everything in between them survives. I thought it was ridiculous, and as a joke I said, I have to start a band called Dinosaur Pile-Up.

Już wysilam swoje szare komórki i tłumaczę.

"Obejrzałem 'remake' King Konga. Był beznadziejny! To było wieki temu, zanim ten zespół,
a nawet pomysł jego założenia istniał. W każdym razie była tam scena, w której ta cała zgraja dinozaurów, czy raczej ten z przodu dostaje strzał w kolano czy coś i przewraca się, a wtedy wszystkie wielkie dinozaury potykają się o niego, staczają w dół wzgórza i wszystko kończy się gigantycznym karambolem, ale nic co znalazło się na ich drodze nie ucierpiało. Pomyślałem,
że to niedorzeczne i zażartowałem sobie, że muszę założyć zespół o nazwie Dinosaur Pile-Up ("karambol dinozaurów")".


Myślę, że nazwa zespołu doskonale komponuje się z jego muzyką i rzeczywiście brzmi jak przetaczające się radośnie i tratujące wszystko na swojej drodze stado dinozaurów. Nieprawdaż?

Zastanawia mnie, w jaki sposób zrobiono to zdjęcie.

Zespół nie jest tak niszowy, jakby się zdawało. Ich kawałki "All Around The World" oraz "Wheels Turning" znalazły się w soundtracku do odpowiednio drugiej i trzeciej części gry "Dirt". Mimo to nikt mi o nim nie wspominał, więc mam poczucie, że znalazłem jakąś 'undergroundową' perełkę.

Kilka kawałków, które ostatnio chodzą mi po głowie.

Teacher Says ( <=== utwór, przez który zacząłem przykładać większą wagę do tekstów piosenek po angielsku, dlatego jest pierwszy na liście)
In My Room
Peninsula
Should
Beach Bug
Cat Attack ( <=== piosenka o kotach z dedykacją dla osoby, która nieustannie motywuje mnie do dalszego pisania)
Daydream
Bella
Arizona Waiting ( <=== ciekawostka: w 24 sekundzie wokalista wyśpiewuje słowa 'twenty four')
Mona Lisa
Heather
My Rock`n`Roll

Na koniec jeszcze filmik z nagrywania pierwszego albumu. Matt pokazuje swoją kuchnię, a później otwiera drzwi do raju. 




Cześć i do następnego razu,
Kapitan